Forum Bob Dylan Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
"Sara" - najpiękniejsza ballada Dylana.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bob Dylan Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
g00lebiowski
Rolling Stone


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Targ & Heaven

PostWysłany: Czw 17:09, 04 Wrz 2008    Temat postu: "Sara" - najpiękniejsza ballada Dylana.

Moim zdaniem pierwsza spośród najpiękniejszych ballad Boba Dylana, aż dziw, że stanęła w cieniu takich utworów jak: "It's all over Baby Blue" czy "It ain't me". Rozumiem, że powstanie tamtych dwóch przypadło na okres, kiedy świat zachłysnął się Dylanem. To były jednak teksty młodego Boba; nie mogą one konkurować z tymi, które nasz bard napisał już jako doświadczony życiem poeta.

"Sara" zdumiewa bogactwem literackich nawiązań, zgrabnie połączonych w tak przepięknej formie. Przyznam: wyciska łzy takiej kłodzie jak ja. Znam się na poezji i mam duże spektrum porównawcze; a jednak tekst piosenki Dylana przebija się szturmem do mojego serca, każe mi spojrzeć raz jeszcze na to wszystko, co czytałem u Byrona, Whitmana czy Longfellowa i przekonuje mnie do tego, że Dylan w pełni zasługuje na Literacką Nagrodę Nobla, której był blisko. Dla mnie Wielki Bobby już za życia zapisał się do klasyki poezji amerykańskiej.

Niniejszy temat może wydać się komuś dość pretensjonalny, bądź tendencyjny, a jednak siła wewnętrzna kazała mi napisać o "Sarze" - trochę w kontekscie forumowych interpretacji tekstów.

Cytat:
"Sweet virgin angel, sweet love of my life -
Radiant jewel, mystical wife.

Słodki dziewiczy aniele, słodka miłości mojego życia,
Promienny klejnocie, mistyczna żono."


Nie znam piękniejszego zobrazowania ludzkiej tęsknoty do (znanej z Ewangelii i teologicznej myśli Emanuela Swedenborga) doskonałej miłości między mężczyzną i kobietą, która sprawia, że dwoje kochających się ludzi łączy się i rodzi na nowo jako jedna, nierozdzielna na wieki anielska istota. Dodam: miłości jako odwiecznej tęsknocie człowieka do tego co najwyższe, i - co ważne! - nieprzemijające, pokonujące rozpaczliwą świadomość utraty największego skarbu (ostatnia zwrotka: "And a piece of an old ship that lies on the shore" i dalej), pokonujące śmierć i upływ czasu, pokonujące strach i oczekiwanie końca. Biblistyczne źródła, jakie mógłbym tu podać to choćby [1 J 4, 18], [Mt 22, 2], [Mt 22, 23], [1 Kor 13, 8] czy [PnP 8, 6]. Wszystko zawiązane w dwóch krótkich, melancholijnych strofkach. Minimum - a mimo to jakież przejmujące maksimum uczuć! Warto przeczytać również "O Niebie i Piekle" Swedenborga. Nawiązania u Dylana są ewidentne.

Inny przykład piękna i głębi tego utworu:

Cytat:
"Now the beach is deserted except for some kelp
And a piece of an old ship that lies on the shore.
You always responded when I needed your help,
You gimme a map and a key to your door.

Teraz plaża jest opustoszała oprócz paru wodorostów,
I wraku starego statku, który leży na brzegu.
Zawsze odpowiadałaś, kiedy potrzebowałem Twej pomocy,
Wyczarowałaś mapę i klucz do swoich drzwi.
"


Przypomina mi to (nie przypadkowo) stare średniowieczne ballady rycerskie, a nadto poematy Samuela Taylora Coleridga. Dużo tu mówić również o źródłach inspiracji tkwiących w poematach Arthura Rimbauda, zwłaszcza w "Złej krwi" z "Sezonu w piekle", "Statku pijanego" czy poszczególnych wizjach "Iluminacji". Być może Dylana zafascynował również wiersz "La mer" Alphonse de Lamartine'a.

Tekst z jednakową pasją mówi zatem zarówno o wieczności jak i o przemijaniu. O pełni i pustce. Całą piosenkę podtrzymuje właśnie ta boska sprzeczność, w centrum której pojawia się symboliczny obraz dzieci budujących zamki na piasku. Czy wielka miłość jest czymś równie ulotnym jak zamki na piasku, a my jesteśmy dziećmi marzącymi o nieosiągalnym, beztrosko łapiącymi ideały?

No, nie będę się rozpisywał więcej. Czekam na refleksje. Moja jest następująca: cudo!

[Przepraszam za tak częste poprawianie tego postu, ale ciężko opanować huragan myśli Smile Liczę na wyrozumiałość]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez g00lebiowski dnia Czw 17:55, 04 Wrz 2008, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jesion
Absolutely Sweet Marie
Absolutely Sweet Marie


Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bielsko - Biała

PostWysłany: Nie 12:58, 07 Wrz 2008    Temat postu:

Hmmm... Dylan jest oczytany i w ogóle, ale nie wiem czy taka naukowa niemalże analiza jednej z jego piosenek by mu odpowiadała... Czy on naprawdę miał w głowie Swedenborga albo Byrona kiedy pisał te słowa?
Znasz się na pewno lepiej na poezji, więc nie będę polemizował w kwestiach podobieństw między Dylanem i tymi wszystkimi pisarzami i dziełami, jakie wymieniłeś, ale muszę powiedziec, że taka analiza chocby nie wiem jak prawdziwa, jakoś mi tutaj nie pasuje...
Trochę tak, jakbyśmy zamykali orła w klatce. Tylko czy wtedy zobaczymy to samo co i on? Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
g00lebiowski
Rolling Stone


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Targ & Heaven

PostWysłany: Sob 12:09, 13 Wrz 2008    Temat postu:

Masz sporo racji. Już samo życie i postawa Dylana to potwierdza. Dobre jest to porównanie do orła w klatce, naprawdę bardzo trafne.

Z tym, że z analizami sprawa jest podwójna. Wyglądają naukowo dopóki się o nich pisze. Moja na pewno też wygląda naukowo, ale to nie do uniknięcia, kiedy refleksje wokół utworu się zapisuje. Tak samo jest z muzyką: sama muzyka jest pięknem, ale jej zapis: naukowym ciągiem nut, zależności, interwałów, skal... Pewna buddyjska maksyma mówi: "Po co opisywać komuś przyjemność jedzenia ciastka? Niech sam je skosztuje".

Analiza utworu ma być pewnym tropem, a nie celem (oto odkrywamy ułmności nauczania języka polskiego w polskich szkołach). Poezja (Byron) czy teologia (Swedenborg) to nie są akcjomaty mające wypchać utwór (wtedy staje się on bezuczuciowy), ale coś, do czego Dylan miał osobisty, bardzo życiowy stosunek; co w młodości ukształtowało jego widzenie świata, uwrażliwiło na pewne sfery życia. Wpływy jakiegoś poety w twórczości innego poety pojawiają się wtedy, gdy ten osobiście i emocjonalnie przeżył czyjeś słowa. Spójrz na Mickiewicza: biorąc sobie do serca pewnien dwuwiersz Goethego, wydał swoje życie na szale - rzucił się w wir krymskiej burzy. Swedenborg i Biblia wydają się u Dylana na miejscu, pamiętając jego dość dramatyczne przejścia związane z samookreśleniem siebie i z wyborem wiary, religii.

"Kto chce być poetą, musi iść drogą poety" (Goethe). Dylanowi - którego biografia jest poniekąd burzliwa, poniekąd groteskowa, tudzież zaś szalona - poeci towarzyszyli nie jako punkty odniesienia, ale jako autorzy słów, które wypełniały jego serce i odkrywały nowe horyzonty. W tym sensie należy rozumieć wpływy i zależności. Analiza sama w sobie wygląda sztywno i formalnie. Zupełnie jak zapis nutowy. Na jednym i na drugim wygrywa się jednak melodię. A melodia - jak wiadomo - pochodzi z serca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jesion
Absolutely Sweet Marie
Absolutely Sweet Marie


Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bielsko - Biała

PostWysłany: Wto 16:14, 16 Wrz 2008    Temat postu:

"z analizami sprawa jest podwójna. Wyglądają naukowo dopóki się o nich pisze. Moja na pewno też wygląda naukowo, ale to nie do uniknięcia, kiedy refleksje wokół utworu się zapisuje. Tak samo jest z muzyką: sama muzyka jest pięknem, ale jej zapis: naukowym ciągiem nut, zależności, interwałów, skal... "
Co do muzyki, to się zgodzę. Co innego piosenka, co innego analiza piosenki. Ale z samą analizą to już chyba inna rzecz. Bo logicznie rozumując, sugerujesz, że istnieje coś takiego jak analiza sama w sobie albo idea analizy. Bo inaczej nie mogę tego zrozumiec. "Wyglądają naukowo dopóki się o nich pisze." Analizy z reguły tylko się pisze. Mogą byc zdroworozsądkowe i celne zarazem, a mogą byc błądzeniem w chmurach, jak u Ciebie moim zdaniem. Jeśli się analizuje w rozmowie, a nie na papierze, to może byc tak samo. Więc???

A pozatym to szukanie u jednego autora inspiracji drugim, trzecim i czwartym przypomina bardziej robotę chemika w laboratorium niż humanisty. Czy musimy zawsze traktowac pisarstwo jak system naczyń połączonych, w którym powiązania między autorami muszą zostac potraktowane według praw naukowych? Przecież piszemy o ludziach. Czy Dylan, z racji tego że jest poetą (czy raczej artystą, bo on sam tego słowa nie lubi), musi zawsze w swoich tekstach nawiązywac do innych twórców?

Piszę to m.in. dlatego że wiedząc mniej więcej kim jest Dylan intuicyjnie czuję, że on takiego analitycznego spojrzenia na swoja twórczośc na pewno nie znosi. Bo tak jak napisałem - orzeł w klatce nie czuje się zbyt dobrze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jesion dnia Wto 16:18, 16 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
g00lebiowski
Rolling Stone


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Targ & Heaven

PostWysłany: Śro 11:18, 17 Wrz 2008    Temat postu:

Odnośnie tej odpowiedzi napisałem już wyżej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bob Dylan Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin